Dylan & *Treasure Smile
Anabell & *Morgana Le Fay
Delicja
Dziś po południu miałam zamiar na mówić Dylana i Anabell żeby wsiedli na wyścigówki i się pościgali ja chciałam to zobaczyć z boku. Poszłam ich szukać. Po kilku minutach znalazłam ich przy stajni klaczy.
- Suchajcie może chcieli byście wziąść wyścigówki? - Zapyałam.
- Ja mogę. - Odezwał się Dylan.
- No to ja też i tak już wszystko zrobiłam co miałam zrobić. - Odpowiedziała.
- To do roboty szykujcie rumaki i w drogę ja pojadę samochodem.
Po chwili rozeszli się i poszli by zacząć czyścić rumaki.
Dylan poszedł prszyszykować Tress, a Anabell Fey. Treasure stała grzecznie i przyeżuwała sianko ale co chwilę domagała się o głaskanie. A Fey jak zwykle zachowywała się jak mały dzieciaczek i ciągnęła za włosy szukała po kieszeniach dlatego jej uszykowanie zajeło więcej minut. Gdy już wyszli uszykowani pomogłam im wsiąść.
- To ja jadę już samochodem a wy dojedzcie i spotkamy się na torze.
- Dobrze. - Oznajmili.
Tessa ruszyła jako pierwsza a za nią szła Fay. Ładnie i żwawo jechały klaczki słuchając się jeźdźców siedzących na ich grzbietach. Ja już od kilku minut czekałam na torze na Dylana i Anabell. Tym czasem oni już zaczęli kłusować w stronę toru. Po chwili już zobaczyłam w oddali Tesse i Dylana a za nią Fey i Anabell. Gdy podjechali do mnie poprowadziłam im krótką rozgrzeweczkę. Na początku rozjechali się a po tem wyznaczyłam im jechanie po dużej wolcie. Przez dłuższy czas robili ćwiczenia w stępie.
- To teraz sobie zakłusujcie i zróbcie kilka kółek w kłusie a następnie poróbcie dużo wygięć.
Bez wachania Tessa wykonywała każde polecenia chłopaka bez buntu a Morgana już chciała pędzić na tor się pościgać. Ciężko było ją opanować dlatego też co chwilę Anabell musiała robić kręćka. Po czym zmienili kierunek i na tą stronę porobili to samo dołanczając do tego przejścia do stępa i zatrzymania. Jeszcze kilka krótkich odcinków galopu i już musieli zacząć bo Morgana strasznie ciągnęła i nie dawała spokoju.
- To co gotowi? - Zapytałam z entuzjazmem.
- Ja tak nie wiem jak Anabell. - Odpowiedział szczęśliwy Dylan.
- Ja też i to nie wiesz jak bardzo. Zaczynajmy już bo nie wytrzymam ręce mnie tak bolą. - Odpowiedziała zmęczona dziewczyna.
Po chwili wjechali w bramki ja jak najszybciej mogłam pobiegłam tak mniej więcej do połowy żeby widzieć ich. Konie już się niecierpliwiły nie mogły wytrzymać wierciły się w tych bramkach i wierciły. Morgana już złapała tyle energi i zpału że nie mogła już dłużej czekać. I jeszcze tylko chwilka bramki otowrzyły się a Morgana wystrzeliła jak torpeda Tessa nie martwiła się bo wiedziała że zaraz dośpieszy i dogoni przeciwniczkę. Fay nie dawała za wygraną a Anabell nie robiła kompletnie nic bo klaczka miała tyle energi, że nie potrzebowała gazu od swojego jeźdźca. Dylan co chwile dawał łydkę Tessie a ta zaczeła bardziej dośpieszać bo zaczynała się bać że nie dogoni Morgany. Z boku wyglądało to świetnie chociasz miałam kilka uwag do Anabell, ale to naprawdę drobnostki. Dylan i Treasure zaczęli powoli wyprzedzać Morganę. Jeszcze trochę zostało do mety dlatego też Morgana ma jeszcze torchę szans by wyprzedzić Tesse. Ana zaczęła dawać co chwilę łydkę z bacikiem Fay bo widziała że zbliżają się do końca a one mają jeszcze duże szanse na wyprzedzenie Dylana i Tessy. Dylan już się nie przejmował że Anabell z Morganą go wyprzedzą bo i tak wiedział że będzie pierwszy, ale za wszelką cenę chciał już być przy mecie żeby miał pewność, że na pewno wygra. Morgana zaczęła być już przy ogonie Tessy ale niestety nie udało się jej prześcignąć jej bo przekroczyli metę. Zaczeli je powloli zatrzymywać, a gdy się to udało podjechali do mnie i zaczęli wyklepywywać klaczki. Powiedziałam kilka uwag Anabell ale ta wzięła to na poważnie i powiedziała że na pewno popracuje nad tym.
- Świetnie poprostu rewelacja Morgana szła jak zacięta, a Tessa była bardzo pewna siebie, ale ty też Dylan widać było że wiesz już że wygrasz. - Powiedziałam śmiejąc się.
- Konie zasługują na nagrody. - Powiedziałam.
Po czym wręczyłam im kostki cukru.
- To co wrócicie sobie spokojnym stępem do stajni? A ja już pojadę autem i zacznę szykować Lucka na jazdę rekreacyjną.
- Pewnie nie martw się dojedziemy.
- Ok to ja zmykam. - Pożegnałam się z nimi i z końmi klepiąc je wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę stajni.
Dylan i Anabell wolniutkim stępem na luźniej wodzy pojechali do stajni. Jechali gdzieś z 20 minut zanim się w niej zjawili. Po tem zsiedli rozsiodłali je i zaprowadzili na pastwiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz